Warning: include(http://www.e-nba.pl/bannery/banner_up.php) [function.include]: failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /vol/www/collegehoops/archiwum/inc/gora.inc on line 2

Warning: include() [function.include]: Failed opening 'http://www.e-nba.pl/bannery/banner_up.php' for inclusion (include_path='.:/usr/local/php-5.2.17-2.4/lib/php') in /vol/www/collegehoops/archiwum/inc/gora.inc on line 2
 
 
 

























POSZUKUJEMY CHĘTNYCH DO REDAGOWANIA SERWISU - PRZYŁACZ SIE DO NAS

Czy Duke obroni mistrzostwo NCAA?
tak, są bardzo mocni
nie, przegrają w finale
nie, przegrają w Final Four
nie, przegrają wcześniej w Turnieju



 
Dziękujemy Marcinowi Hartmanowi za zgodę na wykorzystanie jego pomysłu

W tym dziale możecie zapoznać się z obserwacjami z wybranych spotkań NCAA, które mieliśmy szczęście obejrzeć na własne oczy. Oczywiście nie zamierzamy Was zanudzać opisami całych spotkań, lecz wyłowimy tylko ogólne wrażenie z meczu oraz na deser poczęstujemy Was "Faktami i Aktami", czyli ciekawostkami związanymi z meczem i otoczką wokół danego spotkania.

Michigan State ? Ohio State - 54-63 - 2007.02.03

Zwycięstwo Buckeys nie jest zaskoczeniem, zważywszy na to co zaprezentowali ich rywale w pierwszej odsłonie meczu. Popełnili aż 10 strat, trafili tylko raz z gry w ostatnich 8 minutach połowy i poza Sutonem, ich skuteczność nie przekroczyła 30 %. Oglądając ten mecz można się było tylko zastanawiać, dlaczego Ohio State na przerwę schodzi z ledwie 5 punktowym prowadzeniem. Odpowiedź prosta: bo oni też nie zachwycili. Szczęśliwie jednak dla drużyny Motty, niefrasobliwość w I połowie nie zemściła się na nich. Sam mecz, dość nieoczekiwanie, (bo Ohio St. prowadziło przez ok 30 minut meczu) zyskał sporą dramaturgię. Głównie dzięki Neitzelowi gospodarze doścignęli rywali i mieliśmy bardzo emocjonującą końcówkę. Michigan State miało szansę doprowadzić do dogrywki ale z tej szansy nie skorzystali. Po prostu dziwnie odpuścili. Ale o tym już w ciekawostkach:

  • Na około 50 sek. przed końcem, gdy Neitzel po raz kolejny przyłożył za 3 punkty, przewaga gości stopniała do 3 punktów. Zakładając, że drużyna Grega Odena zagra do końca przysługującego im czasu, Michigan St. mogą mieć 15 sekund na wyrównanie (jeśli zagrają skutecznie w obronie). Co robią podopieczni Toma Izzo ? Faulują. Jak można w takim momencie doprowadzić do rzutów wolnych ? Czy nie lepiej polegać na własnej obronie niż liczyć na nieskuteczność rywali w rzutach osobistych ? Co jest bardziej prawdopodobne, że rywale spudłują z gry czy dwukrotnie z linii rzutów wolnych ?

  • A może ma to związek z tym co powiedział przed meczem szkoleniowiec Spartans ? Stwierdzil on, że w obronie nie da się ich oszukać. Wiele w tym prawdy, bo gdy zagramy jeden-na-jeden z Odenem, to olbrzym z Ohio State będzie seryjnie zdobywał punkty z drugiego piętra a jeśli go podwoimy czy potroimy, to zdobywaniem punktów zajmą się jego koledzy. Trudny orzech do zgryzienia ale czy ktoś mówił, że dobra obrona to prosta rzecz ?

  • To druga konfrontacja tych zespołów w przeciągu tygodnia. Poprzednio dwoma punktami wygrali także gracze Ohio St. ale najbardziej ciekawy jest nie sam wynik meczu ale jego przebieg. Oto bowiem w pierwszej połowie Buckeys zdobyli 43 pkt przy 63% skuteczności a rywali zaledwie 23 trafiając niemal co trzeci rzut. W drugiej połowie nastąpiła nieoczekiwana zmiana ról i to Spartans zanotowali 63 % skuteczności (41 punktów) a drużyna z czołówki rankingu AP tylko 23 punkty przy 24% skut.

  • Był jednak jeden aspekt meczu jednakowy dla obydwu meczów: występ Drew Neitzela. W pierwszych połowach niewidoczny a w drugich błyszczący. Tydzień wcześniej w decydującej połowie zdobył 24 punkty, w opisywanym meczu 21. To jest zresztą dla niego typowe w tym sezonie, po przerwie zdobywa zdecydowanie więcej punktów niż do przerwy. A do tego cudowne podaje kozłem po pick&roll. Miodzio.

  • Mecz ten rozgrywany był w przeddzień Super Bowl. Obie dyscypliny całkowicie rożne od siebie ale mimo to mające pewne cechy wspólne. Na szczeblu uniwersyteckim występują bowiem liczne związki między NFL a college basketball. I dotyczy to nawet tegorocznego Super Bowl: Tony Dungy (trener Indianpolis Colts) występował przecież w uniwersyteckiej drużynie Minnesoty. Takich związków jest dużo więcej, np. jeden z najlepszych QB ligi, Donovan McNabb występował w uniwersyteckiej drużynie Syracuse (po dwóch sezonach zrezygnował z koszykówki koncentrując się na footballu), LeBron James był z kolei w szkole średniej czołowym wide receiverem w swojej klasie wiekowej. Jedna z najbardziej znanych historii footballowo-koszykarskich dotyczy jednak Tony Gonzalesa z Kansas City Chiefs. Z Californią doszedł w Tournamencie do Sweet 16 będąc czołowym zawodnikiem swojej drużyny. Starał się o angaż w NBA, uczestnicząc w obozie przygotowawczym Miami Heat. Gdy nie wyszła przygoda z NBA, zmienił sport na football. Z dobrym skutkiem, jest jednym z najlepszych graczy w NFL na swojej pozycji.

    Tomasz Piwowarczyk


  • Florida-Vanderbilt - 74-64 - 2007.01.31

    Spotkanie dwóch drużyn znajdujących się w ostatnim czasie w wyśmienitej formie. Florida wygrała 12 z rzędu a Vanderbilt 4, znajdując uznanie w oczach ekspertów tworzących Ranking AP Top 25 (w dniu meczu byli na 24 miejscu w tym rankingu). Oglądając takie spotkanie można przekonać się na czym polega wielkość zespołu. Florida w pierwszej połowie zaprezentowała się mizernie, mając problem z kontrolowaniem piłki, obroną i właściwym dla nich rytmem w ataku. Czyli mieli problem w zasadzie ze wszystkim. Do szatni schodzili z 11 punktową stratą. Po przerwie nastąpiła metamorfoza - po 4 minutach drugiej odsłony meczu wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Grali walecznie, w ataku po licznych podanich egzekwując zaplanowane akcje. To byli Gators, którzy zachwycają kibiców. W tym meczu wprawili w zachwyt tylko przez 20 minut, co wystarczyło do wygranej. A to także jest sztuka.

  • Być może nie byłoby tego zwycięstwa, gdyby nie Lee Humphrey. Ten obrońca Florydy trafił na początku drugiej połowy 3 rzuty z rzędu za 3 punkty włączając energię swojego zespołu we właściwym momencie. Przypomina Wam to coś ? W zeszłorocznym finale z UCLA też na początku drugiej połowy wpadł w trzypunktowy trans dobijając rywali. W późniejszych fragmentach meczu również potrafił znaleźć drogę do kosza, będąc bardzo pewnym punktem drużyny Donovana. Wielu chwali go za ofensywne umiejętności, zapominając o jego talencie obronnym. Już w szkole średniej był czołowym "złodziejem", teraz dalej przekształca się w solidnego defensora. Rozmawiając o Florydzie, wszyscy wymieniają jednym tchem Noaha, Hartforda, Brewera ..... O Humphrey'u też nie zapominajmy.

  • Noah zagrał "swój" mecz. Jak napisał w innym miejscu Rafał, mój redakcyjny kolega, tego zawodnika nie widać za bardzo w statystykach a mimo to jest uznawany za gwiazdę. Tym razem statystyki kłamią. To rzadki skarb. Nie jest egoistą w ataku, jest waleczny na tablicach, dobrze blokuje. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że mimo wysokich notowań na giełdzie przed-draftowej, gwiazdą NBA nie będzie. To solidny zawodnik ale bez iskry dominanta. Warto jednak mieć go w swoim zespole.

  • Koszykówkę w wydaniu amerykańskim oglądam już od około 15 lat. Przy okazji swoich zainteresowań telewizyjno-satelitarnych, zawsze zwracałem uwagę na dodatkowe sprawy związane z transmisją meczu. Ciekawiła mnie grafika danej stacji, studio, komentatorzy - czyli szeroko pojęta realizacja. Nie powinno mnie więc nic już zaskoczyć a tymczasem realizatorzy stacji Financial Sports w czasie timeoutu na ekranie pokazują w lewym dolnym roku stoper, odmierzający czas do końca pogawędki trenerów z zawodnikami. Można więc zauważyć, jak niektórzy ten czas przekraczają czekając na brzmienie syreny, inni niekiedy są mniej gadatliwi kończąc kazanie w połowie przysługującego im czasu itp itd. Ot, taka telewizyjna ciekawostka :)

    Tomasz Piwowarczyk


  • UCLA-Arizona - 73-69 - 2007.01.20

    Gdy spotykają się dwie drużyny z aspiracjami do Final Four i do tego grające w tej samej konferencji, to zazwyczaj oczekujemy wysokiego poziomu meczu i dużej dawki emocji, jaką zaaplikują nam zawodnicy. Ci, którzy oglądali ten mecz nie zawiedli się, oglądając mecz pełen walki, ciekawych akcji i drużyn naszpikowanych talentami. Arizona prowadziła tylko w pierwszej fazie meczu, po "runie" 9-0 UCLA to oni przejęli prowadzenie dominując przez niemal całe spotkanie. Dopiero w ostatniej minucie Wildcats zgotowali kibicom nerwową końcówkę niespodziewanie dochodząc na 3 punkty. UCLA skutecznie wykonywało jednak rzuty wolne przypieczętowując swoją 17 wygraną w sezonie. Bruins zagrali koszykówkę kontrolowaną, ułożoną, znakomicie radząc sobie z obroną strefową Arizony. To, co jednak najbardziej zachwycało w ich grze, to obrona. Przez cały sezon wychodzi im to świetnie, tym razem stanęli przed arcytrudnym egzaminem z uwagi na ofensywne zdolności drużyny Olsona. Egzamin zdali celująco. A dla samego Olsona to pierwsza seria 3 porażek z rzędu od czasu, gdy prezydentem USA był Ronald Reagan.

  • Prawdziwa konfrontacja obrony z atakiem. Arizona zdobywa w tym sezonie średnio 84.9 pkt/mecz, trafia ze skutecznością 51% (1 miejsce w obu klasyfikacjach w Pac-10). Rywale zaliczają natomiast 8.7 przechwytów (również 1 miejsce w Pac-10), pozwalają rywalom na zdobycie niespełna 60 punktów w meczu dodatkowo wymuszając 17.5 strat (2 miejsca w Pac-10). Co ciekawe, mimo wielu indywidualności w zespole, Arizona gra bardzo zespołowo notując śr. 17.1 asyst w meczu, co jest najlepszym wynikiem w ich konferencji. Dobra defensywa UCLA jednak poradziła sobie z zespołową grą Arizony, wykluczając z dużej części meczu czołowych snajperów Arizony.

  • Cichym bohaterem meczu był Alfred Aboya, zastępujący kontuzjowanego Mbaha a Moute. Reprezentant Kamerunu nie tylko zaliczył 9 zbiórek (rekord kariery) ale również trafił oba rzuty wolne w kluczowych momentach końcówki spotkania.

  • Kibice Bruins znowu radują się ze świetnej gry swoich ulubieńców, ale pamiętajmy, że w ostatnich latach UCLA nie byli zaliczani do potentatów ligi. Wszystko zmieniło się, gdy drużynę przejął Ben Howland w sezonie 2003/2004. Wprawdzie swój debiutancki sezon zakończył bilansem 11-17 ale już po roku wyszedł na dodatni stosunek zwycięstw do porażek (18-11) a rok temu awansował do Final Four. Gdy Howland obejmował drużynę, mówił, że zespołowi brakuje właściwego kierownictwa i twardości. Teraz ma i jedno i drugie.

  • Po odejściu Jordana Farmara do NBA, obowiązki rozgrywającego spadły na Collisona. Trzeba przyznać, że z powierzonego zadania wywiązuje się bardzo dobrze. Mądrze prowadzi grę, potrafi wejść na kosz, rzucić z dystansu a do tego jest skarbem w obronie (2 miejsce w Pac-10 w przechwytach). Razem z Afflalo tworzy chyba najlepszy duet obrońców w NCAA. A o samym Afflalo napiszemy przy innej okazji, bo z pewnościa zasługuje on na osobny fragment.

  • Jesteśmy winni Wam jeszcze rozwiązania zagadki z meczu Miami-Duke. Odpowiedź brzmi: Loyola. To drużyna tego collegu złamała w 1961 obowiązującą nieoficjalnie regułę a w sezonie 1962-1963 do pierwszej piątki wstawiła czterech czarnoskórych zawodników. W grudniu 1962 roku w meczu przeciwko Wyoming, gdy kontuzji doznał Jon Egan, na parkiet wszedł czarnoskóry Pablo Robertson kompletując cały czarnoskóry skład. I to mimo, że na ławce było jeszcze dwóch białych graczy. Najbardziej spektakularny przykład łamania rasistowskich barier nadszedł 3 lata później, gdy w finale spotkały się Kentucky i Western Texas.

    Tomasz Piwowarczyk


  • Villanova-Texas - 76-69 - 2007.01.20

    Dziwny był to mecz, z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, obie drużyny o wielkich zdolnościach ofensywnych szczególnie w I połowie zafundowały nam festiwal nieskuteczności i beztroski w ataku. Po drugie, faworyzowany Texas wyczerpany po meczu z 3 dogrywkami, uległ niżej notowanemu i osłabionemu w tym meczu rywalowi. Wreszcie, kandydat do nagrody dla najlepszego zawodnika roku, Kevin Durant (12 pkt, FG 4/15, 8 zb, 2 bl, 2 as, 3 str), zanotował słabszy występ od tych, które miał w ostatnim czasie. Trochę szkoda, bo dość rzadko mamy okazję oglądać występy jego drużyny w telewizji. Dla Villanovy to ważne zwycięstwo, znajdują się w środku tabeli Big East i wygrywając to spotkanie, wykorzystali szansę podniesienia swoich notowań. Rzadko bowiem w tym czasie rozgrywek można u siebie zagrać przeciwko czołowej drużynie spoza swojej konferencji. Oni zagrali i wygrali.


  • Wspomniany Kevin Durant to prawdziwa perła. Ten wysoki skrzydłowy lubi grać z daleka od kosza, co przy jego warunkach fizycznych jest sporym utrudnieniem dla obrony rywali. Oczywiście potrafi zagrać jak rasowy center lub power forward, podać do lepiej ustawionego partnera, zebrać, zablokować. Człowiek orkiestra. Realizatorzy CBS porównali jego obecny dorobek jako freshmana, z tym co zaprezentowali w swoich debiutanckich sezonach Magic Johnson i Carmelo Anthony. I co się okazuje ? Statystycznie Durant wypada lepiej. Statystyki statystykami. Do Carmelo będzie go można przyrównać, gdy wpłynie na wyniki swojej drużyny w takim stopniu, jak zawodnik Denver Nuggets w czasach gry w Syracuse. Magica przypomina swoją wszechstronnością. I tyle. Bo Magic potrafił rozgrywać a Kevin jest od innych zadań.

  • Durant to nie jedyny pierwszoroczniak w wyjściowej piątce Texasu. Pierwsza piątką tej drużyny składa się bowiem z 4 freshmanów, co sprawia, że Texas jest zaledwie jednym z 3 zespołów w NCAA z co najmniej 4 debiutantami w I piątce.

  • Villanova wygrała mimo braku swojego lidera, Curtisa Sumptera (17.9 pkt i 6.8 zb.). Gdy nie gra lider, musi go zastąpić, ktoś inny. W tym meczu uczynił to Scottie Reynolds, bardzo ciekawy freshman. W spotkaniu tym zdobył 26 punktów oraz zaliczył 4 asysty i 3 przechwyty. Co ciekawe, po jednym z pierwszych meczów, gdy starał się głownie obsłużyć dobrym podaniem kolegów z drużyny, trener nakazał mu być bardziej agresywnym i częściej atakować kosz a także oddawać rzuty. Efekt ? Ze średnią nieco ponad 12 punktów jest trzecim strzelcem drużyny.

  • Mecz ten rozgrywany był w hali Wachovia Center (znanej z występów Philadelphi 76ers). To dopiero pierwszy mecz Texasu w tym mieście od roku 1948 roku. Wtedy pokonali oni St Joseph's 55-54.

  • W grudniu 2006 roku, w wieku 78 lat, zmarł Paul Arizon, jeden z najlepszych zawodników w historii Villanovy. Był on pierwszym graczem tego college, który zdobył w karierze 1000 pkt, znalazł się w All-American First Team, wybrany do Hall of Fame a jego rekord uczelni 85 punktów w jednym meczu przetrwał do dziś. Wspaniałą karierę z równie dobrym skutkiem kontynuował w NBA.

    Tomasz Piwowarczyk


  • Miami-Duke - 63-85 - 2007.01.14

    Ku konsternacji swoich fanów, Duke mecze konferencji ACC rozpoczęli od dwóch przegranych spotkań. Gdyby przegrali z Miami, dokonaliby niechlubnej sztuki, która nie zdarzyła im się od ponad 10 lat. I nie zdarzy tym razem. Blue Devils pokazali lwi pazur, wykorzystując najsilniejszą broń tego sezonu: obronę. Świetna defensywa od początku meczu zaowocowała przechwytami, kontratakami, łatwymi punktami i wyłączeniem czołowych strzelców rywali. Podopieczni Mike’a Krzyzewskiego dzięki temu nabrali większej pewności siebie kontrolując mecz od samego początku, nie oddając prowadzenia ani na chwilę. To był taki typ meczu, gdy prowadzenie jest na tyle duże, że sprawa zwycięstwa jest przesądzona i na tyle małe, że nie wypada wyłączać telewizora. Czy tym meczem Duke rozpoczną marsz w górę tabeli ACC ?

  • Dwie porażki Duke to nie jedyne ciekawe wydarzenia ostatnich dni w ACC, poprzedzających mecz Duke-Miami. North Carolina przegrała z Virginia Tech, Clemson po 17 zwycięstwach musiało zejść z parkietu w roli przegranych zaprzepaszczając szanse na „perfect season” a Boston College zanotowało czwarte zwycięstwo w konferencji ACC. January madness ?

  • Zawodnikom Blue Devils zarzucano brak twardości i charakteru. Jeśli stawia się takie zarzuty, to wina spada automatycznie m.in. na rozgrywającego. Greg Paulus, point guard Duke, zaprezentował się jednak w tym meczu wybornie. Dobry przegląd pola, właściwe kontrolowanie gry, dobra obrona i skuteczność rzutowa. Jakby tego było mało, Paulus nie tylko samymi umiejętnościami koszykarskimi wypracował sobie rolę przywódcy. W jednej z akcji nadział się przy zasłonie na rywala, obrywając solidnie w ramię. Grał jednak mimo urazu, ośmieszając niejednokrotnie rywali w ataku. W czasie timeoutu, gdy podeszli do niego lekarze, on szybko skierował się w przeciwną stronę. W czasie następnej przerwy na żądanie, lekarze już nawet nie próbowali do niego podejść. Prawdziwy twardziel, wszak w szkole średniej grał w football amerykański i to na takim poziomie, że znajdował się na liście życzeń czołowych drużyn footballu amerykańskiego NCAA. Do samego końca zwlekał z decyzją czy zostać koszykarzem czy footballistą.

  • Gdy spojrzymy wstecz, to Duke niemal zawsze dysponowało cenną bronią na dystansie. Christian Laettner, Mike Dunleavy, JJ Redick to tylko niektóre nazwiska spośród najlepszych strzelców drużyny coacha K. Istnieje duża szansa, że bogate tradycje w tej dziedzinie kontynuować będzie freshman Jon Scheyer. Przypomina swoich poprzedników nie tylko białym kolorem skóry; posiada wielki talent rzutowy, co zademonstrował w tym meczu notując najlepszy mecz w karierze (24 pkt). Jeszcze nie raz o nim usłyszymy.

  • Mecz ten rozgrywany był w niedzielę, poprzedzająca obchodzony w Stanach Zjednoczonych dzień Martina Luther Kinga. Warto przypomnieć sobie o tym wielkim człowieku, walczącym o prawa człowieka w tym o likwidację segregacji rasowej. Ważne to wydarzenia, szczególnie dla nas, fanów NCAA czy innych sportów amerykańskich. Trener Miami, Frank Haiti, w wypowiedzi dla stacji Fox Sports przyznał, że gdyby nie on, to jego kariera mogłaby się potoczyć inaczej. Dziś, gdy patrzymy na drużyny złożone w większości z graczy czarnoskórych, to wypowiedź brzmi trochę nieprawdopodobnie. Segregacja rasowa nie ominęła jednak również NCAA, zapisując wstydliwe karty rozgrywek uczelniach. W tych czasach w NCAA panowała niepisana reguła, że nie wolno było wystawiać w jednym czasie więcej niż 3 czarnoskórych graczy. Pytanie do czytelników: który college jako pierwszy złamał tę regułę, stając się również pierwszym uniwersytetem w historii NCAA z piątką złożoną z samych czarnoskórych zawodników ? Odpowiedź w następnym odcinku „Widziane w TV”.

    Tomasz Piwowarczyk


  • Ohio State - Tennessee - 68-66 - 2007.01.13

    Obie drużyny przystąpiły do tego spotkania z tym samym bilansem (13-3), w tych samych nastrojach (porażki w ostatnich meczach) i w tej samej scenerii rozgrywek: to dla nich ostatni mecz z drużyną spoza swojej konferencji. Mecz taki, jak kibice lubią najbardziej, czyli wyrównany i z wielkimi gwiazdami. Mimo tych gwiazd, to zawodnicy drugiego planu swoimi zagraniami najbardziej wpłynęli na przebieg meczu. Najpierw Conley swoimi dwoma trójkami pod koniec pierwszej połowy zapewnił Ohio kilkupunktową przewagę (utrzymywała się ona przez kilkanaście minut II połowy) a 3 punkty w ostatnich sekundach zdobył Lewis, zapewniając wygraną swojej drużynie. Dzięki tej akcji Ohio State uniknęło pierwszej porażki przed własną publicznością w meczu non-conference od 15 stycznia 2006 roku. Volunteers preferowali szybsze tempo, unikając spowalniania gry przez rywali i wykorzystywania Grega Odena pod koszem. To właśnie dzięki narzucenia swojego tempa gry, wymuszaniu strat na rywalach oraz waleczności na desce odrobili straty do Ohio State w końcowych fragmentach gry. I to mimo słabej skuteczności w rzutach za 3 punkty. Było o samym meczu, teraz pora na ciekawostki:

  • Pisząc o Ohio St. nie można nie wspomnieć o Gregu Odenie. Typowany na nr 1 w najbliższym drafcie do NBA zawodnik zagrał najlepszy mecz w swojej uniwersyteckiej karierze (24 pkt, 15 zb i kilka bloków). Gra bardzo dobrze w obronie (śr. 4 bl/mecz i dominacja pod tablicami) i bardzo jednostronnie w ataku. Ok. 80 % zdobytych punktów w tym meczu (w innych jest podobnie) to wsady, do tego kilka rzutów wolnych i jeden rzut hakiem. Gdyby został dłużej w NCAA, to kto wie, czy nie przekształciłby się w bardziej kompletnego gracza. Tak właśnie było z Emeka Okaforem, który w pierwszym sezonie gry poza wsadami też niewiele w ataku potrafił zrobić. Na razie czekamy aż dojdzie do pełnej sprawności po kontuzji ręki, wykluczającej go z gry na samym początku sezonu. Komentujący ten mecz dla CBS Gus Johnson, przyrównał go do Billa Russella. Niektórzy eksperci wspominają inne znane nazwisko: Patrick Ewing.

  • Pozostańmy jeszcze na moment przy Gregu Odenie. Realizatorzy CBS w krótkiej migawce przypomnieli freshmanów w historii NCAA, którzy byli wielkimi gwiazdami Final Four: Michael Jordan (North Carolina’82), Pervis Ellison (Louisville’86), Mike Bibby (Arizona’97), Carmelo Anthony (Syracuse’2003). Czy Oden będzie następny?

  • Tennessee jeszcze ponad miesiąc temu znajdowało się poza Rankingiem AP. Teraz są na miejscu 16. Spora w tym zasługa coacha Bruce’a Pearla, który w 2005 r. z mało znanymi Wisconsin-Milwaukee doszedł do Sweet 16 pokonując po drodze Boston College i Alabamę. Wcześniej, jako asystent lub trener, zwiedził spory kawałek koszykarskiej mapy NCAA: Boston College, Stanford, Iowa, Southern Indiana (mistrzostwo dywizji II NCAA). Co ciekawe, w Tennessee zastąpił Buzza Petersona, który w czasie studiów mieszkał w jednym pokoju z … Michaelem Jordanem.

  • Dużo nadziei kibice Volunteers mogą pokładać w osobie freshmana Ramara Smitha. Potrafi on znajdować lepiej ustawionych partnerów, trafić z dystansu, wejść dynamicznie na kosz, jest do tego bardzo waleczny, choć wciąż nie ustrzega się głupich błędów debiutanta. Mało brakowało a oklaskiwaliby go jednak inni kibice. Freshman z Detroit wybrał bowiem Connecticut, by w ostatniej niemal chwili zmienić zdanie i przejść do Tennessee.

    Tomasz Piwowarczyk


  • California-Arizona - 87:83 - 2004.02.05

    Do tego dnia, Arizona wygrała 10 kolejnych meczów z Californią, w tym wszystkie 4 pojedynki w nowej hali Haas Pavilon. Ten mecz zakończył obie te serie. Jak do tego doszło ? Naszpikowana talentami Arizona przechodzi lekki kryzys (spadek już na 14. miejsce w rankingu AP) a California rozegrała najlepszy mecz w tym sezonie, ustanawiając rekord zdobytych punktów do przerwy w tym roku. Wildcats są jedną z najlepszych drużyn pod względem ofensywy (coś jak Dallas lub Sacramento w NBA) lecz tego dnia Golden Bears okazali się jeszcze lepsi utrzymując wysoki procent skuteczności z gry niemal przez cale spotkanie. Arizona ani razu nie prowadziła a przebieg meczu wyglądał tak, ze California odskakiwała na 8-10 punktów, Wildacts odrabiali po czym gospodarze meczu znów powiększali dystans. Golden Bears zajmują obecnie drugiej miejsce w tabeli Pac-10 i jak pokazał ten mecz, nie jest to przypadek. Bean Braun zbudował solidny program w tym collegu i nawet odejście dwóch najlepszych strzelców nie zakłóciło rozwoju tej drużyny. Wielki udział w tym mają nowi zawodnicy, ale o tym już w Faktach i Aktach:

  • Skrzydłowy Leon Powe to główny kandydat do nagrody freshmana roku w konferencji. Wybrany rok temu do McDonald's All American, zaprezentował się w tym spotkaniu wyśmienicie, zbierając 12 piłek (w tym elemencie jest najlepszy w konferencji Pac-10) i zaliczając 21 punktów. Gra tak jak powinien podkoszowy zawodnik: jest silny, dobrze zastawia deskę i jak dogra mu się piłkę pod kosz to potrafi skutecznie wykończyć akcję. To on wziął udział w chyba najefektowniejsze akcji meczu, gdy wchodzący pod kosz Richard Midgley omijając w powietrzu obrońcę odegrał piłkę do Powe'a a ten zakończył akcje wsadem

  • Oglądając początek meczu, zastanawiałem się o którym zawodniku Arizony tu wspomnieć, bo gwiazd tam jest mnóstwo. W wyborze pomógł mi Andre Iguodala zdobywając 25 punktów i zbierają 8 piłek. To bardzo wszechstronny skrzydłowy, potrafi zebrać piłkę (w jednym z wcześniejszych meczów zaliczył 15 zbiórek), trafić z dystansu lub indywidualne rozegrać akcję (w pierwszej połowie crossoverem zgubił obrońca na wysokości linii trzech punktów myląc cała obronę rywali. Po tej sztuczce cały korytarz w kierunku pola trzech sekund miał wolny, wiec wbiegł i potężnym wsadem zdobył dwa punkty). Wspaniały zawodnik, który powinien zrobić wielką karierę.

  • Koszykarze Golden Bears bardzo chcieli wygrać w tym meczu, kibice bardzo chcieli by ich pupile zeszli z parkietu w roli zwycięzców. To nastawienie szczególnie widoczne było po zakończeniu meczu gdy ludzie wbiegli na parkiet świętując zwycięstwo niczym po zdobyciu mistrzostwa.

  • Mecz był niezwykle efektowny i ciekawych akcji było mnóstwo, w tym te o których wspomniałem wyżej. Wypada tu jednak napisać o bardzo ładnej akcji Hassana Adamsa, który będąc obrońcą w kontrataku zdążył wrócić pod kosz i zablokować rywala niczym rasowy center.

    Tomasz Piwowarczyk


  • North Carolinaâ?"Wake Forrest - 114:119 - 2003.12.20

    To było pierwsze spotkanie ACC tego sezonu dla obydwu drużyn. Wcześniej zmiażdżyły one po drodze przeciwników z innych konferencji, podchodząc do tego spotkania bez poniesionej porażki. I jak się okazało, to nie był przypadek. Obie drużyny stworzyły widowisko, jakiego nie ogląda się na co dzień. Prawdziwy horror zakończony dopiero po trzech dogrywkach, po fantastycznym meczu pełnym walki. Oglądając to spotkanie, człowiek zastanawiał się, jak u licha można grać na takim poziomie intensywności podczas meczu regularnego sezonu - jednym z wielu i to na samym początku konfrontacji ACC. Panie i Panowie, oto NCAA. Spotkań nie jest wiele, wiec na każdy trzeba się mocno motywować. A do wysiłku motywuje także publiczność. Doping jest szczery, głośny i prawdziwy a nie puszczony z głośników, jak w NBA. Co za mecz, a do tego jeszcze można było wyłowić kilka Faktów i Aktów:

  • Roy Williams (to ten, któremu nie udało się zdobyć mistrzostwa z Kansas) powrócił na stare śmieci. Z North Carolina związany był jako student a później jako asystent, gdzie brał nauki u samego mistrza - Deana Smitha. Podczas Midnight Madness tańczył na parkiecie po prezentacji zespołu, tu o wesołości nie było mowy - zdenerwowany na defensywę po jednej z akcji Paula (o tej perełce parę linijek niżej) uderzył pięścią w krzesło ....

  • No właśnie, Paul. Rewelacyjny freshman z Wake Forest (najlepszy w przechwytach w NCAA) stanął naprzeciwko najlepszemu zawodnikowi konferencji w głosowaniu przedsezonowym. Mowa o sophomore, Raymondzie Feltonie, trzecim w lidze w klasyfikacji asyst. Ich pojedynek był prawdziwą ozdobą tego meczu. Obaj są nieprawdopodobnie szybcy, mają duży ciąg na kosz i jak na dobrych rozgrywających przystało, potrafią dostrzec partnerów. Felton potwierdza, że jest być może najlepszym rozgrywającym ligi - Paul dopiero zwraca na siebie uwagę. Trzymam kciuki by udany początek studiowania nie był jednorazowym przebłyskiem. Dla dobra wszystkich.

  • Oprócz pojedynku playmakerów, przed meczem zwrócono uwagę na podkoszowa rywalizację Seana Maya z Williamsem. Pierwszy rzut oka na rywalizującą parę pozwalał dostrzec różnice między tymi koszykarzami. May to klasa wyższa a Williams to rzemieślnik, który wprawdzie wykonuje większość rzeczy poprawnie, lecz brakuje mu tego "czegoś". May swobodnie radzi sobie pod koszem, ma dobry chwyt i kilka razy wykazał się koszykarskim sprytem. Za niego też trzymajmy kciuki, by po zmarnowanym przez kontuzje pierwszym sezonie w Tar Heels, mógł spokojnie zaprezentować co potrafi. A potrafi wiele.

    Tomasz Piwowarczyk


  •  
    NBA





    Tournament 2010

  • 13 marca
    Selection Sunday

  • 15-16 marca
    First Four

  • 17-18 marca
    druga runda

  • 19-20 marca
    trzecia runda

  • 24-25 marca
    Sweet 16

  • 26-27 marca
    Elite Eight

  • 2 kwietnia
    Final Four

  • 4 kwietnia
    Finał NCAA



  • Najlepszą drużyną Rankingu AP w tym tygodniu jest:


    Ohio State



    Wybierz wywiad:



    Czytaj artykuł:

  • Nowi uczestnicy NCAA Tournament
  • TOP5 sezonu 2010/11
  • W Final Four obalajš stereotypy
  • Sukces nie zmieni? Haywarda
  • Czas na Final Four

    więcej artykułów




  • hotel Świdnica - gąsienice do minikoparek - granit mauersteine - Wiadomości Wałbrzych - Wikęd Wrocław - ceramika bolesławiec sklep